Analizy, komentarze, prognozy

Długoterminowe zagrożenie dla cen jaj

Długoterminowe zagrożenie dla cen jaj

Obecna sytuacja rynkowa jest bardzo dobrym okresem dla producentów jaj. Tak szybkie i gwałtowne wzrosty cen nie miały swojego precedensu w przeszłości, nawet w momencie powszechnej wymiany klatek.  Jednak patrząc na obecną sytuację rynku polskiego mozna zaobserwowować pewną analogię do zachowania rynku amerykańskiego.Otóż tak gwałtowne wydarzenia rynkowe, jakie mają w ostatnich tygodniach miejsce w Polsce i Europie, działy się w USA w roku 2015 w związku z grypa ptaków. Streszczając efekty naszych analiz możemy już na wstępie zasygnalizować, że gwałtowny wzrost w USA wyniósł ceny na nigdy nie widziane poziomy po to, by później spaść do poziomów zdecydowanie niższych niż były notowane przed grypą ptaków.

Między listopadem 2014 roku, a sierpniem 2015 roku hurtowe ceny jaj w Stanach Zjednoczonych (średnio dla wszystkich regionów) wzrosły o niemal 119 procent! Rynek był wtedy tak niestabilny, że amerykańskie władze musiały sięgać po nadzwyczajne środki stabilizujące, jak choćby import z Europy. Wykres, który zamieściliśmy powyżej zdaje się nie oddawać całego dramatyzmu sytuacji z jaką mieli do czynienia producenci jaj oraz ich odbiorcy. Na potrzeby niniejszej analizy wystarczy przypomnieć, że w Stanach Zjednoczonych zlikwidowano około 48 milionów sztuk drobiu, z czego wiekszość stanowiły nioski. Oszacowano, że na likwidację i utylizację stad kur nieśnych zarażonych wirusem wydano ponad miliard dolarów. Amerykańscy producenci jaj dzielili się wtedy na dwie grupy: tych, którzy mieli nieszczęście „złapać wirusa” oraz tych, którch stada były wolne od grypy. Pierwsi płakali, a drudzy korzystali z szokująco wysokich cen jaj. W Polsce z obecnych cen cieszą się wszyscy producenci.  Niemniej, wykres, który zamieścilismy poniżej ostrzega, że radość może nie trwać zbyt długo. Przedstawia on również ceny jaj w Stanach Zjednoczonych, jednak w znacznie dłuższym niż poprzednio terminie. Tym razem analiza obejmuje(zamiast niespełna roku) aż trzy i pół roku.

Wykres obrazuje dwie bardzo niepokojące rzeczy. Pierwszą widać od razu: ceny po gwałtownym wzroście równie gwałtownie spadły. Nie to jest jednak najbardziej niepokojące lecz fakt, że poziomy cenowe sprzed „wyskoku” cenowego były znacznie wyższe niż te, które możemy obserwować po spadku cen, czyli w ostatnich kilkunastu miesiącach. Wykres nie oddaje tego w całej pełni więc informujemy, że ceny w sierpniu tego roku były niższe aż o 29 procent niż ceny notowane w Stanach Zjednoczonych tuż przed grypą ptaków czyli w sierpniu 2014 roku!

Nie chcemy wprowadzać niepotrzebnej nerwowości, ale ekstrapolując sytuację amerykańską na rynek polski i przyjmując założenie, że cena tuż przed wybuchem  afery  fipronilowej dla eMki wynosiła  21  groszy uzyskalibyśmy następujące wyniki: 0,46 groszy cena maksymalna (uzyskana po dodaniu do 21 groszy 119 procent) oraz 15 groszy – cena po spadku i stabilizacji (21 groszy minus 29 procent).

Ekstrapolacja, którą przeprowadziliśmy powyżej jest oczywiście tylko zabawą statystyczną i tak ją prosimy na razie traktować. Dlaczego tylko „na razie”? Dlatego, że amerykański rynek wcale nie musi być tak odległy od polskiego i tak egzotyczny jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje. W zrozumieniu tego zjawiska mogą nam pomóc informacje docierające z amerykańskiego sektora jaj. Cal-Main Foods, największy producent jaj w skorupkach w Stanach Zjednoczonych twierdzi, że na rynku jaj wciąż mamy do czynienia z „ekstremalnymi wyzwaniami”. Firma ogłosiła bardzo złe wyniki finansowe. Sprzedaż Cal-Main Foods spadła pod koniec 2016 roku i na początku 2017 roku (chodzi o sześć miesięcy, CMF stosuje nietypowe dla Europy okresy sprawozdawcze) do 493 mln dolarów z 1 mld 160 mln dolarów w porównywalnym okresie przed rokiem.  Oznacza to ponad 57 procentowy spadek. Szef firmy, Dolph Baker za złe wyniki swojego przedsiębiorstwa wini zakłócenia na rynku jakie wywołała w 2015 roku grypa ptaków. Zdaniem Bakera podaż jaj po grypie odbudowała się, ale nie pojawił się tak duży popyt jak przed wybuchem choroby. Co ciekawe, według Bakera popyt detaliczny na jaja w USA jest względnie stabilny. Problemem jest to, że wielu odbiorców jaj do przetwórstwa zmieniło receptury swoich produktów tak, aby zmniejszyć zużycie jaj albo nawet zastąpić jaja innymi składnikami. Postępowanie przemysłu było reakcją na wzrost cen jaj w czasie grypy. Jeśli założymy, że przemysłowi odbiorcy w Polsce i Europie zachowają się w podobny sposób co ich amerykańscy koledzy to może się okazać, że będzie to największe zagrożenie dla obecnych zwyżek i stabilności cenowej, o którym pisaliśmy w tytule naszej analizy.  

Krytykując powyższą analizę można powiedzieć, że warunki amerykańskie są dalekie od europejskich, i że z jednostkowych zdarzeń nie wolno wyciągać wniosków ogólnych. Taka krytyka jest - rzecz jasna - uzasadniona. Niemniej, za traktowaniem amerykańskiego przebiegu wypadków jako pewnego wzoru przemawia sytuacja w Korei Południowej. Korea była w minionym sezonie grypowym najbardziej poszkodowanym krajem przez wirusa na świecie. Wzrosty cen jaj w szczytowym okresie braków na rynku sięgały 65 procent. Jednak po kilku miesiącach ceny spadły do poziomu sprzed perturbacji (porównując wrzesień 2016 z wrześniem 2017 ceny są na takich samych poziomach).