Analizy, komentarze, prognozy

Rynek drobiu i mięsa drobiowego – przewidywania na rok 2018

Rynek drobiu i mięsa drobiowego – przewidywania na rok 2018

Prognozy dotyczące produkcji mięsa drobiowego

W produkcji mięsa drobiowego nasz kraj jest liderem w Unii Europejskiej. Również pod względem dynamiki wzrostów Polska była , w ostatnich pięciu latach, bezkonkurencyjna. Tylko w naszym kraju, w latach 2012 -2016, produkcja rosła rocznie o – średnio - dwucyfrowe wartości procentowe! U innych dużych krajów-producentów  roczne wzrosty przekraczające pięć procent były sporym sukcesem. Co więcej, o ile w Polsce produkcja rosła nieprzerwanie, w innych krajach zdarzały się jej spadki. Jednak ten rok pokazuje istotne osłabienie. Po dziewięciu miesiącach 2017 roku wzrost produkcji mięsa drobiowego liczony ubojami przemysłowymi wzrósł tylko o 3,12 procent. Sądzimy, że są to symptomy nadchodzących zmian. Uważamy, że produkcja drobiu, a szczególnie brojlerów,  nie będzie już tak dynamicznie rosła. Oczywiście, nie spodziewamy się żadnego załamania rynku czy jakichkolwiek gwałtownych spadków. Niemniej oczekujemy, że produkcja drobiu w naszym kraju  w 2018 roku będzie podobna jak w tym roku. Co więcej, nie bylibyśmy zaskoczeni gdyby zdarzył się delikatny spadek produkcji. Nasza prognoza silnie kontrastuje z prognozą, którą ogłosiła ostatnio Komisja Europejska. Komisja spodziewa się wzrostu produkcji drobiarskiej w Polsce w przyszłym roku o osiem procent. KIPDiP uważa jednak, że to niewiarygodne szacunki. W tym kontekście warto przypomnieć, że na początku tego roku KE ogłosiła, że wzrost produkcji mięsa drobiowego w Polsce wyniesie w 2017 roku 17 proc.(w rzeczywistości będzie to około 4 krotnie mniejszy wzrost!). KIPDiP publicznie określała wtedy prognozę KE jako „szokującą” (można to sprawdzić w publikacjach medialnych z tamtego okresu).

Prognozy dotyczące cen skupu kurcząt rzeźnych

Prognozy produkcji KIPDiP opierają się na specjalnie stworzonych modelach ekonometrycznych oraz na analizie fundamentalnej. Wśród czynników fundamentalnych  jedną z kwestii, na które warto zwrócić szczególną uwagę jest spożycie mięsa drobiowego w Polsce. Polacy spożywają około 30 kilogramów drobiu rocznie na osobę, co jest jedną z najwyższych wartości w Europie gdzie średnie spożycie drobiu wynosi około 23 kilogramów. W związku z powyższym wydaje się, że rynek krajowy osiągnął już pełne nasycenie. Jeśli ta hipoteza jest prawdziwa to oznacza, że jakiekolwiek wzrosty produkcji mięsa drobiowego w Polsce będą musiały znaleźć dla siebie ujście na rynkach zagranicznych. Prosta konsekwencja takiego stanu rzeczy to fakt, że bardziej niż kiedykolwiek ceny skupu żywca drobiowego będą zależały od popytu zagranicznego oraz od cen uzyskiwanych przez eksporterów poza Polską. Aby uświadomić sobie powagę sytuacji warto  rozprawić się z pewnym branżowym mitem. Otóż pokutuje w branży przekonanie, że sukces związany z ogromnymi wzrostami produkcji w ostatnich kilkunastu latach zawdzięczmy przede wszystkim eksportowi. Nic bardziej mylnego. Sukces polskiego drobiarstwa miał dwa silniki: rosnący popyt krajowy oraz wywóz zagraniczny. Dzisiaj wydaje się, że pierwszy z silników naszej produkcji mięsa drobiowego, popyt wewnętrzny, właśnie doszedł do kresu swoich możliwości. Pozostaje eksport, którego rola w ostatnich kilku latach systematycznie rośnie. Naszym zdaniem tegoroczne sukcesy eksportowe mogą być trudne do powtórzenia w roku przyszłym. Głównym tego powodem będzie zmniejszone zapotrzebowanie na nasze mięso z Unii Europejskiej. W bieżącym roku korzystaliśmy z kłopotów Brazylijczyków (afera łapówkarska) i ze zmniejszenia przywozu mięsa drobiowego do UE z innych krajów trzecich. Unijny import od początku roku do końca lipca był o ponad 50 tys. ton niższy niż w zeszłym roku (-9.3 proc.), przy eksporcie na podobnym do ubiegłorocznego poziomie. Brak 50 tys. ton w bilansie handlowym doprowadził do tego, że  średnie ceny w UE  utrzymują się około 4 proc. powyżej wskazań sprzed roku. W 2018 roku warunki na rynku będą z pewnością trudniejsze.

Powyższe rozważania sugerują powrót presji spadkowej cen skupu żywca kurcząt rzeźnych w 2018 roku. Bieżący rok był łaskawy dla producentów brojlerów. Złamany został nawet sezonowy wzór zachowania cen. Zwykle bywało tak, że od początku roku do marca ceny rosły, stabilizowały się w kwietniu i maju, po to aby w lipcu lub w sierpniu osiągnąć  maksima, a następnie dość dynamicznie spadać do grudnia. W tym roku jesienno-zimowy spadek, z powodów opisanych powyżej, nie miał miejsca. Sądzimy, że w 2018 roku rynek wróci do swojej normy, a ceny w poszczególnych miesiącach (porównywane rok wstecz) będą w większości przypadków niższe.

Cztery największe ryzyka 2018 roku:

1. Ewentualne problemy eksportowe

Jak napisaliśmy powyżej  nasza zależność od sprzedaży zagranicznej systematycznie rośnie. KIPDiP opracował nawet wskaźnik dla zobrazowania tej zależności. Jest nim porównanie przyrostu produkcji do przyrostu eksportu. Innymi słowy, wskaźnik bada jaka część przyrostu rocznej produkcji mięsa drobiowego jest wysyłana zagranicę. W 2015 roku wskaźnik ten miał wartość 0,6, w zeszłym roku 0,68, a po dziewięciu miesiącach tego roku osiągnął wartość 1,42. Oznacza to, że w tym roku (od stycznia do września) popyt  spoza Polski „zdjął” z rynku nawet część mięsa z „puli krajowej”. Taka sytuacja mimo, że cieszy, to jednak niepomiernie zwiększa ryzyko wpływu na rynek czynników, które do tej pory mogliśmy ignorować, jak choćby kursy walutowe. Co więcej, jeśli zależność od eksportu będzie się pogłębiać, to może się okazać, że ewentualna grypa ptaków, która w tym sezonie nie wyrządziła nam specjalnych szkód, może być tragedią w sezonach kolejnych. Bardziej niż do tej pory musimy być także czujni jeśli idzie o konkurencję, a więc koszty produkcji w innych krajach, sytuację geopolityczną, etc. Rosnące uzależnienie od eksportu będzie miało swoje dobre i złe strony dla wszystkich podmiotów rynku drobiarskiego w Polsce niezależnie od tego, czy podmioty te mają udział w eksporcie, czy może są skoncentrowane na rynku wewnętrznym. Przykładem pozytywnych skutków są ostatnie miesiące gdzie na silnym popycie eksportowym oferującym przyzwoite ceny zarobili także hodowcy brojlerów, którzy w żaden sposób w handlu zagranicznym nie uczestniczyli. Jednak zjawisko to ma także – jak zaznaczyliśmy wyżej - i drugą stronę. Jeśli coś pójdzie nie tak, nie będzie istotne czy jakaś firma prowadzi sprzedaż eksportową czy nie. Wszyscy odczują skutki słabszej sprzedaży na zewnątrz. Na rynku wewnętrznym zrobi się od razu ciaśniej i ceny sprzedaży mięsa, a wraz z nimi marże, spadną. Obniżą się także ceny skupu kurcząt rzeźnych. Bardziej jednak od przedstawionych powyżej typowych zależności ekonomicznych, niepokoi nas ich ewentualny przebieg. Tak znaczne uzależnienie od eksportu może bowiem, przy dużym natężeniu ewentualnego szoku zewnętrznego, wywołać dramatyczne skutki dla polskich firm i producentów żywca.

2. Ekologia i polityka

Dla strategów i tak zwanych „spin doktorów” polskich partii politycznych coraz atrakcyjniejszą grupą wyborców są osoby dla których istotne są wszelkie aspekty życia związane z ekologią. Walcząc o ten elektorat wiele partii politycznych nie ogląda się na interesy polskiego rolnictwa i polskiej gospodarki, w tym na drobiarstwo. W związku z tym pojawiają się projekty ustaw lub ustawy, które zagrażają branżowym interesom. Przykładami takiej sytuacji mogą być choćby projekt zakazu chowu zwierząt na futra w Polsce albo  powracający projekt zakazu uboju rytualnego, a także postępująca licytacja między partiami politycznymi na zaostrzanie norm dobrostanowych.  Jednak dramatem, który wywróciłby branżę drobiarską w 2018 roku może być nieuchwalenie przedłużenia obowiązywania wyjątku od ustawy paszowej czyli wejście w życie od 2019 roku zakazu stosowania w paszach składników modyfikowanych genetycznie. Taki zakaz - przy braku możliwości stosowania mączek mięsno-kostnych -  pogorszyłby efektywność produkcji drobiarskiej, podniósł ceny mięsa drobiowego oraz zabiłby konkurencyjność eksportu. Rozważając zdroworozsądkowo możliwość wprowadzenia zakazu dla pasz GMO wydaje się, że ten scenariusz jest nieprawdopodobny. Jak jednak zaznaczyliśmy powyżej, na szali z twardymi argumentami sektora drobiarskiego położono argumenty polityczne, które kierują się odmienną logiką. W tym miejscu warto przypomnieć, że rok 2018 rozpoczyna wielki maraton wyborczy (jesienią w przyszłym roku odbędą się wybory samorządowe).

3. Ryzyko społeczne i trendy konsumenckie

Ryzyko społeczne oznacza dla drobiarstwa ograniczone możliwości rozwoju, a nowe trendy konsumenckie większe koszty.  Pierwsza sprawa dotyczy protestów społeczności lokalnych wymierzonych we wszelkie nowe inwestycje drobiarskie, a druga jest efektem presji wywieranej na odbiorcach produktów drobiarskich (głównie na marketach i restauracjach) przez organizacje ekologiczne. Sądzimy, że rok 2018 pogłębi kłopoty inwestycyjne branży. W drugiej kwestii, w sprawie presji dobrostanowej zwiększającej koszty drobiarstwa, przyszły rok może pozytywnie zaskoczyć. Pierwszą jaskółką jest decyzja sieci IKEA. Znana sieć meblowa - posiadająca w swoich sklepach restauracje serwujące mięso drobiowe - ogłosiła, że wycofuje się z programu Compassion in World Farming’s (CIWF), którego zadaniem jest skłanianie sektora drobiarskiego do stosowania wyższych norm dobrostanowych. Mimo, że powyższa sprawa jest raczej niezauważana w Polsce to sądzimy, że jest to najważniejsza informacja ostatnich tygodni zarówno dla sektora mięsa drobiowego, jak i dla sektora jaj. Postępowanie takiego giganta jak IKEA jest wyznacznikiem dla rynku i może zwiastować racjonalizację podejścia dużych graczy do kosztów produkcji oraz dobrostanu. Uważamy, że można odczytać zachowanie IKEI jako zelżenie presji, która jest wywierana na producentach. W powyższym kontekście nie zdziwilibyśmy się, jeśli przed rokiem 2025 niektóre sieci marketów będą w podobny sposób wycofywały się z decyzji o  rezygnacji z jaj klatkowych. Naszym zdaniem wprowadzenie przez IKEĘ własnego programu dobrostanowego jest wyrazem realizmu i pozbyciem się ewentualnego ryzyka zewnętrznego audytu i zewnętrznej krytyki.

4. Rosnąca konkurencja międzynarodowa i pozataryfowy protekcjonizm

Ukraina potrzebowała tylko 4 lat, aby z kraju, którego udział w europejskim imporcie wynosił zero procent (sic!) stać się partnerem z udziałem dziesięcioprocentowym. Wzrost importu od naszego wschodniego sąsiada rok do roku - według najnowszych danych - wynosi 61 procent! To pokazuje potencjał Ukrainy i zagrożenie dla interesów polskich eksporterów. Wbrew kurtuazyjnym wypowiedziom przedstawicieli sektora drobiarskiego dotyczących jakości mięsa (która jest oczywiście ważna) cały czas główną przewagą konkurencyjną jest cena.  Niestety, oprócz Ukraińców, na międzynarodowym rynku są obecni gracze, którzy mogą dawać odbiorcom lepsze warunki cenowe niż polscy eksporterzy ze względu na niższe koszty produkcji. Analitycy francuskiej firmy AND International, którzy porównywali koszty produkcji mięsa drobiowego w różnych krajach świata twierdzą, że najbardziej konkurencyjni są Brazylijczycy, Rosjanie oraz Ukraińcy. Wyprodukowanie kilograma żywca kurcząt rzeźnych kosztuje w Brazylii i na Ukrainie około 0,6 euro (ok. 2, 56 złotych). Widać więc, że zadanie domowe dla polskich firm drobiarskich polega na tym, aby znaleźć nową przewagę. Wydaje się, że lepszą drogą na jej poszukiwanie są produkty convenience niż proste bazowanie na tym, że „skoro jesteśmy w UE i spełniamy wszystkie normy, to znaczy, że nasze produkty są najlepsze jakościowo”.

Całkiem inną sprawą jest protekcjonizm pozataryfowy, po który sięgają coraz to nowe państwa. Ta kwestia jest szczególnie bolesna - bezpośrednio i pośrednio - w przypadku RPA (bezpośrednio bo będzie miała wpływ na potencjalnie mniejsze, przyszłe zamówienia u polskich eksporterów; pośrednio, bo popyt z niektórych państw UE reeksportujacych polskie mięso do RPA jest mniejszy). Branża drobiarska w RPA nie wytrzymuje konkurencji i stoi nad przepaścią. Tamtejszy rząd lawiruje między oczekiwaniami konsumentów na niższe ceny mięsa, a presją drobiarskich związków zawodowych. W efekcie w handlu z RPA (oprócz przeciąganego zakazu związanego z grypą ptaków) pojawiają się kolejne problemy: złe znakowanie opakowań, dumping, kwestie społeczne. Dlaczego tak wiele miejsca poświeciliśmy RPA? Dlatego, że państwo to – szósty co do wielkości importer świata - było (i jest?) jedną z największych nadziei na wzrost polskiego eksportu. Kolejnym krajem, o który się martwimy jest Wielka Brytania. „Wyspiarze” to drugi największy odbiorca mięsa drobiowego z Polski. Ewentualne pojawienie się pobrexitowych ceł w kontaktach handlowych z Wielką Brytanią będzie poważnym problemem. Jednak równie dużym zagrożeniem jest kampania promocyjna tamtejszych drobiarzy niemal wprost namawiająca konsumentów do „nacjonalizmu” zakupowego. Pozytywne dla polskich firm eksportujących mięso drobiowe nie są  również działania amerykańskiej dyplomacji gospodarczej w Azji. Spodziewamy się, że w najbliższych tygodniach USA dostanie zgodę na eksport mięsa drobiowego do Chin. Jeśli tak się stanie może to przeszkodzić wzrostowi polskiej sprzedaży na tamten rynek.

Zastrzeżenia

Mimo, że do sporządzania niniejszych przewidywań wykorzystana została najlepsza wiedza i wola autora oraz mimo tego, że dołożono najwyższej staranności przy weryfikacji opinii i faktów przytoczonych powyżej, ani autor, ani KIPDiP, nie mogą ręczyć za trafność powyższych analiz dlatego nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie opracowania.  Materiał powstał w czasie, kiedy Polska była krajem wolnym od grypy ptaków. Tekst wyraża własne poglądy autora.